Opis
Czasem siedzi sobie na zydelku pod domem. Często mruga, bo powieki pełnią funkcję firanek, zza których nie widać tego co wewnątrz. Ktoś ją mijając pozdrawia, a listonosz w czwartki przysiadzie obok, na schodkach, które Witek z cegieł zrobił, gdy betonu jeszcze nie wynaleźli. Z ciemności wychodzi dobrocią, taką wprost, jak pajda chleba uciachana obok mocnej kawy, tej wrzątkiem zalanej, z fusami. Dzisiaj jej nie będzie, na cmentarzu doniczki podlewa, żeby ładnie miał Wiciu.